(…)
Kultura współczesna wyrosła w miastach. Elementy, które stanowią jej zręb zasadniczy, powstały w środowiskach miejskich starożytnej Grecji i Rzymu. Następnie, od późnego średniowiecza począwszy, wykształca się życie intelektualne i artystyczne Europy przede wszystkim w murach ówczesnych miast, a w każdym razie przy najżywszym współudziale intelektu i artyzmu, który mógł się tylko krzewić w ośrodkach żywszego życia umysłowego. Żywioł mieszczański wysuwa się na czoło w dobie Odrodzenia, aby wreszcie, w dobie Oświecenia, uchwycić całkowicie w swoje ręce całe życie epoki.
Miasta wielkoprzemysłowe, narastające w ciągu XIX stulecia, wprowadzają w obręb tej kultury mieszczańskie j rzesze ludowe, żyjące dotychczas kulturą tradycyjną wsi. Dotyczy to zarówno masowej imigracji do miast, jak i ludności wiejskiej, która coraz bardziej ulega wpływom kulturalnym, promieniującym z ośrodków miejskich. Kultura tradycyjna znika, nie pozostawiając niemal śladów pod wpływem wzorów, które narzuca miasto, przede wszystkim wielkie miasto. Nigdy bodaj, nawet w starożytnych republikach greckich, kultura nie wytwarzała się tak wyłącznie w murach miejskich, jak to się dzieje obecnie
Jednocześnie koncentracja w zakresie twórczości kulturalnej jest równie chyba daleko posunięta, jak w dziedzinie organizacji i dyspozycji gospodarczej. Podobnie, jak na polu pracy ekonomicznej, tak samo w życiu kulturalnym zaznacza się wyraźnie rosnąca potrzeba współpracy i podziału czynności, wysuwa się również zagadnienie skupienia znacznej liczby odbiorców, czyli użytkowników kultury, a więc stworzenie pojemnego rynku. Wreszcie – w związku z tym coraz bardziej masowym charakterem produkcji wytworów i usług kulturalnych — wykształcają się metody wytwórczości zmechanizowanej, prowadzonej na wielką skalę, w sposób najsilniej zdolny przeniknąć do szerokich rzesz odbiorców.
Zagadnienie współpracy ze szczególną siłą wysunęło się w w. XIX w zakresie twórczości naukowej. Wiedza współczesna wyrosła z teologii filozofii, które stanowiły pozornie jednolite zlepki mnóstwa wiadomości i sądów
o świecie. W miarę rozwoju ścisłych badań z filozofii zaczęły wyodrębniać się coraz nowe konkretne nauki. Miejsce wszechstronnego mędrca – dyletanta doby Odrodzenia zajmuje rój specjalistów, z których wspólnych wysiłków powstaje dopiero pewien systemat naukowy. Uczeni muszą ciągle kontaktować ze sobą. Obok nauczycieli powstają grupy uczniów. Jedne specjalności potrzebują poparcia ze strony innych. Szkoły wyższe i instytucje naukowe różniczkują się pod względem ilości i jakości wydziałów, katedr, zakładów i t. p. Uniwersytet współczesny jest złożonym aparatem programowego i spontanicznego podziału pracy, niesłychanie odbiegającym od wszechnic lat dawnych.
Zasada koncentracji święci triumfy dzięki podziałowi pracy. Im większy ośrodek uniwersytecki, tym doskonalsze mogą być wyniki, zarówno nauczania, jak samodzielnych badań. Wskutek tego z jednej strony ugruntowują swoje istnienie specjalne miasta uniwersyteckie, jak Oxford, Cambridge, Heidelberg. Z drugiej jednak w szybszym tempie rozwijają się uniwersytety wielkich miast. Male miasta uniwersyteckie trącą wciąż jeszcze średniowieczyzną, co rodzi protesty ze strony sfer naukowych, pragnących zacieśnić kontakt nauki z życiem, oraz uczynić wiedzę dostępną dla szerokich rzesz stale demokratyzujących się społeczeństw. Wystąpi to szczególnie wyraźnie w Anglii, gdzie i na nauce ciążą przeżytki, które tradycja stara się pielęgnować tam zwłaszcza, gdzie zacofana organizacja przeszkadza wniknąć nowym prądom. Do walki z tymi przeżytkami pierwszy wystąpił uniwersytet stołeczny. Uniwersytet londyński, powstały w początku ubiegłego wieku z kursów popularnych, jest wyrazem zarówno demokratyzacji wiedzy, jak i zbliżenia jej do życia, przeciwstawieniem w znacznym stopniu skrzepłych w rutynie wszechnic Oxfordu i Cambridge. Z Londynu wyszedł prąd, odmładzający uniwersytety angielskie.
Również w Stanach Zjednoczonych, gdzie uniwersytety stroniły przez czas długi od wielkich miast, dokonała się w niedługim stosunkowo czasie selekcja na korzyść uczelni, położonych w większych ośrodkach, albo w ich pobliżu (New York, Chicago, Cambridge pod Bostonem, Los Angeles, Berkeley i Stanford pod San Francisco, Ann Arbor koło Detroit i t. d.). Małe „kolegia” i uniwersytety prowincjonalne tracą na znaczeniu, o ile nie specjalizują się w wiedzy rolniczej.
Wyższe uczelnie nie mogą odgradzać się od wartkiego prądu życia, które tętni w wielkich skupieniach miejskich. Nie tylko są im potrzebne zbiory, biblioteki, szpitale, kliniki, udogodnienia techniczne, które w zasadzie istnieją tylko w wielkich miastach, ale również tu jedynie mogą wydatnie oddziałać na podniesienie szerszej kultury narodowej, nie tracą bowiem styczności z jej przeobrażeniami.
W zakresie twórczości artystycznej stosunki będą się układały nieco odmiennie, przynajmniej do ostatnich czasów, t. j. dopóki praca zespołowa nie zaczęła ogarniać całych działów twórczości artystycznej (teatr, architekturą sztuka dekoracyjna). W dobie wysiłków indywidualistycznych nie tyle wzgląd na korzyści podziału pracy, ile potrzeba zbliżenia się do użytkowników dóbr kulturalnych, sprzyjała koncentracji życia artystycznego.
Malarz, rzeźbiarz i poeta średniowieczny wędrowali od jednego dworu pańskiego do drugiego w poszukiwaniu dorywczego zarobku. To samo czyniły trupy aktorskie. Dopiero miasta stwarzają powoli rosnący zespól stałych odbiorców na różne wytwory i usługi artystyczne.
Powstają kolonie literackie, malarskie, stałe teatry. Ich istnienie zależy od pojawienia się dość licznych zespołów zwolenników, którzy popierają wysiłki artystów. Zespoły takie, o silnym zróżniczkowaniu zainteresowań, mogą powstać tylko w dużych skupieniach miejskich, o odpowiednio licznym żywiole kulturalnym i czynnie do kultury się ustosunkowującym. Element taki grupuje się przede wszystkim w stolicach, rzadziej w większych miastach prowincjonalnych. Ale ostateczny, rozstrzygający wpływ na koncentrację produkcji intelektualnej i artystycznej ma zmechanizowanie techniki w okresie rozpowszechniania zdobyczy kultury. Już wynalazek druku bardzo wcześnie umożliwił osobom piszącym pozostawanie w znacznej odległości od stale rosnących rzesz czytelników. Pozwolił im przez to na zgrupowanie się w większych ośrodkach, w których prąd życia umysłowego jest dostatecznie wartki.
Z drugiej strony akcja wydawnicza, zarówno ze względów technicznych, jak handlowych, skupia się także w niewielu większych centrach. Autorzy, żyjący z pracy pióra, muszą trzymać się w pobliżu wydawców. Ośrodki wydawnicze pokrywają się z ośrodkami kulturalnymi. Motywy czysto kulturalne skupienia twórczości literackiej uzyskują dodatkowy bodziec natury gospodarczej.
W miarę przenikania literatury, a zwłaszcza prasy periodycznej do szerokich odłamów społeczeństwa, koncentracja ośrodków wydawniczych wzmaga się coraz bardziej: wyrastają wielkie firmy w miarę tego, jak rosną rozmiary nakładów. Dokoła firm tych obrasta rzemiosło literackie i artystyczne. Znajdują zatrudnienie: felietoniści, autorzy popularnych powieści i nowel, tłumacze, reporterzy, rysownicy i t. p.
Większą jeszcze rewolucję w zakresie koncentracji wytwórczości artystycznej dokonały: kino i radio. Taśma filmowa, zastępująca w budynku teatralnym grę żywych aktorów, bywa wytwarzana w dalekich ateliers, położonych bądź w miejscowościach szczególnie do tego się nadających, bądź w wielkich miastach, w których najłatwiej o akcesoria, urządzenie widowiska, zdobycie aktorów, statystów i t. p. Mechanizacja teatru prowadzi do koncentracji pracy artystycznej, pozostawiając miejscowym przedsiębiorstwom widowiskowym tylko dbałość o dobre techniczne odtworzenie, zresztą za pośrednictwem udoskonalonych maszyn (aparatura projekcyjna i dźwiękowa), które dostarcza im przemysł w stanie już gotowym.
Silniej jeszcze występuje koncentracja organizacyjna i artystyczna w zakresie radia. Rola miast wielkich jest w tej dziedzinie bodaj większa, niż w wypadku wytwórczości filmowej. Związek z wartkim, codziennym potokiem życia kulturalnego jest tu znacznie silniejszy. Radio potrzebuje stałej współpracy zdolnych muzyków, literatów, popularyzatorów wiedzy, słowem wybitnych osobistości, które zamieszkują przede wszystkim w wielkich miastach. Radio jest jednym z czynników najsilniej forsujących metropolizację kultury. Jedynie może patefon, acz w zakresie znacznie węższym (tylko muzyka i śpiew) i w sposób mniej przemawiający do wyobraźni umożliwia bezpośrednie przenikanie aktualności kulturalnych wielkiego miasta do najdalszych zakątków prowincji.
Przez zogniskowanie produkcji mechanicznej w zakresie szerzenia twórczości kulturalnej wielkie miasta w coraz większym stopniu zagarniają wszystkie te dziedziny pracy umysłowej i artystycznej, w których skupia się działalność oryginalna i konstruktywna.
Rola ośrodków mniejszych staje się coraz skromniejsza. Ogranicza się często do powtarzania, kopiowania. Sfera twórczości oryginalnej prowincji kurczy się, mimo świadomych wysiłków regionalistów. Zapatrzeni w ideały, dalekie niestety od rzeczywistości, zwolennicy ożywienia kultur ludowych, nie uwzględniają zazwyczaj natężenia procesów koncentracji i standaryzacji kulturalnej, dokonywującej się w wielkich miastach, oraz rosnącej siły, z jaką wzory miejskie przemawiają do ludności nawet zapadłych na pozór ośrodków wiejskich.
Nie trzeba zresztą przeceniać roli kulturalnie twórczej miast wielkich. Niektóre z nich mogą nie posiadać nawet własnego oryginalnego oblicza, a jednak będą głęboko oddziaływały na cały kraj. Wpływy ich płyną w dużym stopniu z samego faktu ich istnienia, nie zaś wyłącznie z wartości kulturalnych, jakie z nich promieniują. Niezaprzeczenie odbija się to niezwykle ujemnie na całokształcie kultury narodowej. Wątpliwość jednak budzą próby przeciwstawienia owej jałowości wielu dziedzin kultury wielkomiejskiej tworów, posiadających znaczne walory bezwzględne, ale niezdolnych do mocniejszego, na dalszą metę obliczonego przemawiania do mas. Regionalizm bywa zresztą aż nadto często jedną z metod protestu przeciw istniejącemu układowi stosunków gospodarczych i politycznych, jego treść kulturalna jest zadziwiająco uboga.
Wchodzą tu w grę procesy, przerastające ramy zagadnień w płaszczyźnie nie tylko dzielnicowej, ale ogólnopaństwowej. Jakkolwiek krytycznie będziemy się zapatrywali na sprawę zacierania się wielu rysów oryginalnych w kulturze narodowej, musimy uznać fakt, że życie intelektualne i artystyczne nabiera coraz więcej cech międzynarodowych. Coraz więcej przejawów twórczości kulturalnej wielkich ośrodków zachodu Europy i Ameryki bywa przejmowane przez kraje gospodarczo zacofane, dalej ku wschodowi położone.
Nie wynika to bynajmniej z jakiegoś upośledzenia umysłowego tych narodów, zwłaszcza w zakresie samodzielnej twórczości intelektualnej i artystycznej elity narodowej. Tutaj zdobycze elity tej splatają się harmonijnie z pierwiastkami, przejętymi od innych narodów. Ale ta twórczość szczytów bywa zbyt trudna dla szerokich rzesz ludności, które dopiero wkraczają na pierwsze szczeble życia kulturalnego.
Wzorce popularne, zdolne poruszyć masy, narzucane przez zachód Europy, są wytworem starszej kultury demokratycznej, przez co bez trudu mogą zaspokoić potrzeby demokratyzującego się społeczeństwa zdawkową monetą kultury dnia codziennego.
Kraj zacofany pod względem poziomu kultury warstw ludowych musi przejmować gotowe wzorce od innych narodów, u których wzorce te wyrosły z życia, są wyrazem postępu mas. Z wzorców tych winien jednak wybrać najodpowiedniejsze, odrzucić ujemne, wybrane zaś dostosować do własnych warunków, zasymilować.
Kraje takie, jak Polska, zdolne wnieść bardzo wiele zasadniczych wartości do kultury ogólnoeuropejskiej w zakresie najwyższych przejawów twórczości naukowej i artystycznej, w dziedzinie kultury masowej są zdane całkowicie na przejmowanie wzorów, rozwiniętych na Zachodzie.
Kultura masowa Zachodu, wielkomiejska w każdym niemal swoim przejawie, przenika przede wszystkim do wielkich skupień ludności w kraju. Tu odbywa się selekcja i asymilacja, oraz dostosowanie do potrzeb umysłowych ludności i stąd dopiero kultura „szarego człowieka” promieniuje do najdalszych zakątków prowincji.
Zwłaszcza doniosłe ma to znaczenie obecnie, gdy z niezwykłą szybkością staramy się dogonić kulturalnie kraje Zachodu. Wieś, w niektórych dzielnicach żyjąca do samej prawie wojny swoją kulturą tradycyjną, urbanizuje się kulturalnie w ostatnich latach w tempie wręcz rewolucjonizującym cale życie duchowe wieśniaka.
Wytwarzanie kultury masowej odbywa się przeto coraz bardziej w skali międzynarodowej. Książki, czasopisma, radio, a zwłaszcza kino przynoszą te nowe wzory kulturalne. Jako ogniwa, które asymilują i przetwarzają tę kulturę, na czoło wysuną się miasta, utrzymujące najbliższy kontakt z zagranicą.
Zgrupowanie znacznej liczby osób kulturalnie twórczych, istnienie licznego i stosunkowo zamożnego zespołu użytkowników kultury, koncentracja ułatwień technicznych w zakresie mechanicznego rozpowszechniania produkcji kulturalnej, wreszcie największa łatwość nawiązania kontaktu z zagranicą wszystkie te czynniki czynią ze stolicy kraju główny ośrodek w zakresie życia umysłowego.
Stolice posiadają w tym względzie głęboko w przeszłość sięgające tradycje. Są to tradycje dworów monarszych przede wszystkim. W dobie Oświecenia zostały położone podwaliny pod rozwój życia artystycznego i naukowego. Jeśli Niemcy posiadają do chwili obecnej tak zróżniczkowane ośrodki kulturalne w przeciwieństwie do silnej koncentracji dyspozycji politycznej i gospodarczej — wynika to w dużym stopniu z tradycyj dawnych stolic drobnych księstw i królestw Rzeszy Niemieckiej. Natomiast Francja i Anglia, w których monarchia absolutna wcześnie dokonała zjednoczenia kraju, odznaczają się nadal przerostem znaczenia kulturalnego stolicy w życiu całego kraju.
Była już mowa na wstępie o tym, że, mimo braku silnej koncentracji władzy w Polsce, Warszawa stała się w ciągu XVII i XVIII w. jedynym większym ośrodkiem kulturalnym kraju. Utrata niepodległości wywołała emigrację zagranicę znacznego odłamu jednostek twórczych. W zadziwiająco jednak krótkim czasie Warszawa dźwignęła się z rozgromu. Pierwsze znamiona odrodzenia pojawiły się już u schyłku okupacji pruskiej. Za Księstwa Warszawskiego, a zwłaszcza w dobie Królestwa Kongresowego, Warszawa odzyskała prawie całkowicie swoje stanowisko kierownicze w życiu kulturalnym Polski. Lecz znów niestety, nie na długo. Po upadku powstania listopadowego następuje ponowne załamanie. Ziemie polskie tracą właściwie stolicę kulturalną na obszarze etnograficznym. Przenosi się ona do Paryża. Rolę ekspozytury miejscowej spełnia wolne miasto Kraków. Jest to również okres krótkotrwałej świetności Poznania do czasu stłumienia wszystkich swobód przez Prusy po rewolucji 1848 r.
Po 1850 r., a zwłaszcza po uzyskaniu autonomii w 1867 r., największą swobodą cieszy się Małopolska. Kraków staje się ostatecznie główną ostoją kultury narodowej. Lwów, jako stolica rządu krajowego Galicji, rozwija się również w kierunku metropolii kulturalnej.
Nie znaczy to, by Warszawa utraciła całkowicie swoje znaczenie przewodzące w rozwoju kultury krajowej na rzecz stolic małopolskich. Nawet w dobie największego ucisku, około 1840 r., torują sobie łożysko pewne prądy umysłowe, szczególnie żywe w zakresie reformy stosunków’ agrarnych.
Po powstaniu styczniowym Warszawa staje się stolicą pozytywizmu i przyczynia się do popularyzacji nauki w całym kraju. Na gruncie, przygotowanym przez pozytywizm, rodzą się nowe kierunki ideologii społecznej: socjalizm i ruch ludowy. Krzewi się tajna działalność oświatowca. Po 1905 r. staje się możliwa akcja jawna w tej dziedzinie, jakkolwiek w skromnym zakresie.
Warszawa u schyłku XIX w. i na początku XX w. pozostaje znacznie w tyle poza Krakowem pod względem tętna życia narodowego i artystycznego, przoduje jednak w dziedzinie zainteresowań naukowych i społecznych, mimo prześladowań policyjnych i braku własnego szkolnictwa wyższego, który sprawia, że młodzież kształci się w Małopolsce, lub zagranicą.
Jeszcze jeden wzgląd przemawiał za utrzymaniem odrębności życia kulturalnego stolicy, a nawet za wyrobieniem pewnej samodzielności w tej dziedzinie w porównaniu z innymi stolicami dzielnicowymi. Małopolska znajdowała się pod wyraźnym wpływem Wiednia, z którego czerpano wiele wzorów. Bez tarć większych i wysiłków germanizatorskich odbywało się w drodze pokojowej przenikanie kultury austriackiej do stolic małopolskich, zwłaszcza w dziedzinach nie objętych bezpośrednio żywszym prądem ruchu narodowościowego. Literatura i malarstwo były ściśle narodowe, ale nauka poddawała się coraz bardziej wpływom myśli austriackiej, czy w ogóle niemieckiej. W Poznaniu rząd niemiecki zdecydowanie dławił wszystkie objawy polskości w zakresie dziedziny kulturalnej i propagował wzory berlińskie.
W Warszawie skutki rusyfikacji nie mogły przybrać tych rozmiarów. Przede wszystkim dlatego, że Kongresówka stała znacznie wyżej kulturalnie od Rosji. Petersburg czy Moskwa, mimo swojego bogactwa, były pod wielu względami ośrodkami bardziej zacofanymi kulturalnie od Warszawy. Na każdym kroku występowała niewspółmierność starej cywilizacji zachodniej z bizantynizmem rosyjskim. W dobie ucisku kulturalnego Warszawa stale spoglądała w stronę Europy zachodniej, przede wszystkim Paryża. Nie bez powodu goście z zagranicy nazywali ją „Paryżem wschodu” nawet w okresie największego prześladowania politycznego i wyjałowienia ze znacznej części żywiołów twórczych na polu kultury. Nie zacieśniało tu horyzontów myślowych zbyteczne pośrednictwo Wiednia, czy Berlina. Owa bezpośredniość wpływów, płynących z zachodu Europy, wystąpiła z całą mocą w jednym z najcięższych okresów, a więc w dobie pozytywizmu. Warszawa zaczerpnęła wówczas wzory z literatury7 francuskiej (a właściwie głównie z angielsko-szkockiej poprzez francuską) , przekuwając świeże i żywe prądy umysłowe zachodu na hasła dnia codziennego.
Jakkolwiek bardzo wiele Warszawa utraciła na rzecz innych stolic dzielnicowych w czasie stulecia niewoli, niemniej nigdy nie przerwała ścisłej styczności duchowej z tętnem kulturalnym Europy zachodniej. Wskutek tego proces ponownego dostosowania się do roli stolicy nie był bynajmniej tak uciążliwy, jakby można było się spodziewać, sądząc z pozornej martwoty wielu odcinków życia w dobie ucisku.
Po upływie prawie stulecia Warszawa odzyskała swoje stanowisko kierownicze w zakresie kultury narodowej. Musiało się to odbić częściowo na niektórych stolicach dzielnicowych (zwłaszcza na Krakowie i Lwowie, gdyż Poznań i Wilno dopiero po wojnie uzyskały możność normalnego rozwoju życia narodowego w swoich murach). Nie cała przecież ekspansja kultury płynie z uszczuplenia roli przedwojennych ośrodków. Mnóstwo w niej pierwiastków nowych, bądź takich, które rozwinęły się z zalążków systematycznie dławionych w dobie niewoli. Zapominać również nie należy,
że świetność kulturalna Małopolski przedwojennej była przede wszystkim wynikiem rozdarcia politycznego kraju, oraz istnienia swobód lokalnych wyłącznie w zaborze austriackim. Obecnie zacierają się ślady niewoli, musiał więc zblednąć blask twórczości umysłowej i artystycznej, który opromieniał Kraków przedwojenny. Może zresztą zabrakło na razie wielkich talentów, w które tak hojnie była wyposażona ubiegła epoka. A może w grę tu wchodzi głębszy kryzys kulturalny, który dotyka nie tylko Krakowa, czy Warszawę, nie tylko całą Polskę, ale całą cywilizację zachodu.
Nie zapominajmy zresztą o tym, że rzadko stosunkowo występuje umyślne ogałacanie dotychczasowych skupień kulturalnych na rzecz stolicy. Proces i tu jest w dużym stopniu żywiołowy. Do Warszawy napływają ci, którzy poszukują poprawy warunków bytu, lepszych stanowisk, większych możliwości pracy twórczej. Raz znalazłszy się w stolicy, identyfikują się z jej dążeniami, uczestniczą w dziele przyciągania do niej swoich przyjaciół, uczniów, znanych sobie uzdolnionych jednostek. Byłoby niezmiernie ciekawym zbadanie, w jak wysokim stopniu Krakowianie i Lwowianie, którzy zdobyli wyższe stanowiska w stolicy, przyczynili się do ogołocenia swoich miast rodzinnych z osób o wyższych wartościach kulturalnych.
Niewątpliwie koncentracja polityczna w niepodległej Polsce nie pozostaje bez wpływu na wzmożenie roli stolicy w życiu kulturalnym, niekiedy daleko poza granice, które nakreśliłby samorzutny, niewyznaczony z góry rozwój stosunków. Niemniej nie można całkowicie pomijać czynników, wynikających z układu stosunków społeczno-gospodarczych, które wzmacniają wpływ Państwa w zakresie produkcji kulturalnej. Zwłaszcza silnie zaznacza się owa opieka Państwa w zakresie sztuk plastycznych, które tracą coraz bardziej poparcie ze strony osób prywatnych. Zresztą literatura i nauka cierpią także na brak tego rodzaju pomocy ze strony społeczeństwa.
Zmienia się struktura społeczna. Zanikają ambicje mecenasowania sztuce i wiedzy wśród bogatego mieszczaństwa, w którego skład wchodzą już przeważnie inni ludzie, niż w dobie przedwojennej. Rozwijająca się liczebnie warstwa inteligencji traci również wiele dawnych rzetelnych zamiłowań artystycznych. Biednieje obniżający się standard życiowy, nie pozwala jej na wiele wydatków, wykraczających poza najniezbędniejsze potrzeby. Także praca jest bardziej męcząca, sport i rozrywki zastępują wiele zamiłowań czysto intelektualnych. Rozrywka i korzystanie ze zmechanizowanej produkcji kulturalnej obcego pochodzenia (kina przede wszystkim) odbiera wreszcie podstawy bytu wielu gałęziom poważniejszej twórczości artystycznej i umysłowej.
Państwo zajmuje się coraz bardziej losem nauki i sztuki. Nic dziwnego, że najintensywniej tam, gdzie skupia się dyspozycja centralna aparatu państwowego, gdzie przesuwa się najwięcej jednostek, pracujących na stanowiskach kierowniczych i posiadających rozleglejsze zrozumienie potrzeb kultury narodowej, gdzie istnieje większa łatwość uzyskania kredytów, choćby nawet skromnych w stosunku do całego budżetu Państwa, ale ożywczych dla sztuki nauki krajowej, gdzie wreszcie potrzeby reprezentacyjne rozwijają szersze możliwości, zwłaszcza w zakresie zatrudnienia architektów i plastyków.
Z drugiej strony żywiołowy rozwój stosunków, w zakresie współczesnej techniki promieniowania kulturalnego, wzmógł znaczenie stolicy w tym zakresie, niezależnie poniekąd od przeobrażeń natury politycznej. Odcięta od wielu procesów masowych kultury demokratycznej, wykształconych na zachodzie Europy i w Ameryce, Polska weszła po wojnie w orbitę międzynarodowych stosunków kulturalnych w dobie ogromnego zmechanizowania i związanej z tym rosnącej koncentracji w zakresie produkcji dóbr usług „Doganianie” zagranicy powoduje potrzebę przejmowania tych samych metod wytwórczości kulturalnej. A doganiać trzeba szybko, z możliwie małym nakładem kapitału, którego tak niewiele znajduje się w kraju. Pośpiech i ubóstwo środków wzmacniają koncentrację w tym zakresie. Albowiem kraj nasz jest za ubogi, przedstawia sobą za szczupły jeszcze „rynek” na to, by mogło wytworzyć się parę sprawnie działających centrów kultury, co w obecnych warunkach wymaga wielkich inwestycji . Warszawa jest nie- tylko stolicą, położoną w środkowym punkcie kraju, mającą największą swobodę oddziaływań, ale również miastem najbogatszym, oraz miastem, które stwarza najobszerniejszy rynek lokalny dla produkcji intelektualnej i artystycznej. Mając zapewniony ten rynek miejscowy, łatwo podbić prowincję. Dlatego każdy większy „producent” kulturalny, traktujący swoje wysiłki zarówno pod kątem ideowym, jak i handlowym, stara się rozpocząć pracę od Warszawy.
Jakkolwiek silne jest w Warszawie wspomniane już biednienie sfer, posiadających zainteresowania kulturalne, oraz zanik wielu zainteresowań na rzecz innych, słabiej związanych z twórczością intelektualną i artystyczną. Duży wpływ może mieć czasami i to, że w stolicy można wygłaszać poglądy, które na prowincji mogłyby wywołać nieprzychylną reakcję ze strony zacofanej opinii społecznej, a w niektórych nawet wypadkach niewczesną represję. W społeczeństwie i w państwach współczesnych najwięcej swobody w zakresie życia ideowego daje atmosfera stolicy.
niemniej elita umysłowa stolicy jest bardzo liczna i zróżniczkowana w porównaniu z innymi ośrodkami kraju. Przede wszystkim do stolicy napłynęły jednostki o wyższym poziomie umysłowym z całego kraju. Wskutek na gromadzenia osób, wykształconych w różnych ośrodkach krajowych i zagranicznych, wyrosłych w atmosferze duchowej najrozmaitszych oddziaływań kulturalnych, krzyżuje się mnóstwo wpływów i zainteresowań, każdy nowy prąd naukowy, czy artystyczny z łatwością może zmobilizować grono zwolenników, a nawet entuzjastów.
Złożona struktura społeczna stolicy wywiera również doniosły wpływ zarówno na pojemność kulturalną środowiska warszawskiego, jak i na zdolność promieniowania na prowincję.
Wielkie miasta przemysłowe, którym oblicze nadają dwie warstwy, rozdzielone między sobą przepaścią różnic społecznych, a mianowicie fabrykanci, oraz robotnicy, nie mogą wytworzyć żadnego wspólnego języka kulturalnego. Fabrykanci żyją w swoim zamkniętym światku wzorami importowanymi z kół high life u zagranicznego, natomiast robotnicy karmią się najgorszymi odpadkami kultury ludności zamożnej, pozbawieni łatwiejszych do przyswojenia pierwiastków kultury narodowej.
Inaczej układają się stosunki w miastach, których horyzontu nie przesłaniają kominy fabryczne: w miastach handlowych, rzemieślniczych i urzędniczych, o zróżniczkowanym składzie zawodowym, o wieloszczeblowej drabinie społecznej, w której przejście ze szczebla na szczebel nie sprawia większej trudności. Warszawa posiada właśnie taką drabinę, jak to już zwróciłem uwagę przy rozważaniach sprawy podziału dochodu społecznego. Między mieszczaństwem a ludnością pracującą istnieje mnóstwo stopni pośrednich. Liczna jest warstwa inteligencji zawodowej, która najżywiej reaguje na prądy kulturalne. Górna jej sfera roztapia się w plutokracji i świecie bogatego mieszczaństwa, dolna w drobnym mieszczaństwie i w arystokracji robotniczej. Młodzież ze sfer rzemieślniczych i proletariackich z łatwością przenika do szeregów inteligencji. W związku z awansem społecznym odbywa się nie tylko intensywna cyrkulacja ludnościowa, ale również i w zakresie światopoglądów kulturalnych. Wzory kulturalne warstw, wyżej w rozwoju umysłowym stojących, przenikają w głąb mas naginając się oczywiście do potrzeb duchowych szerokich rzesz.
Warszawa promieniuje nie tylko swoistą kulturą inteligencką, ale zdołała już wytworzyć całe bogactwo wzorców kultury popularnej, dostosowanych do poziomu umysłowego drobnego mieszczaństwa. Prowincja naśladuje wzory te, nieraz nieświadoma ich pochodzenia. Niemniej trzeba tu podkreślić fakt niezwykle doniosły: świadomość, że jakiś pogląd, czy przejaw życia estetycznego pochodzi ze stolicy, posiada swoistą dynamikę w procesach szerzenia się kultury. Wiąże się to ze złożonym splotem zagadnień natury psychologicznej, wyrastających na tle układu stosunków społecznych, które są wytworem szybko postępującej demokratyzacji szerokich rzesz ludności.
Stolica wywiera wpływy kulturalne już przez sam fakt, że tu mieści się ośrodek władzy, że stąd promieniuje dyspozycja w sprawach gospodarczych. Posiada autorytet źródła decyzji, mocy. To samo przez się imponuje, narzuca pewne wzory tłumom. Nawet w wypadkach, w których dyspozycja centralna nie stwarza nacisku administracyjnego w sprawie sposobów postępowania, autorytet władzy skłania do naśladownictwa wzorców stołecznych.
Nie należy jednak przeceniać siły i zasięgu tego oddziaływania w drodze przymusu, czy to administracyjnego, czy to wynikającego z postawy uległości. Niewola wykształciła tę postawę, jest ona jednak sprzeczna z duchem narodowym, a zwłaszcza nie odpowiada nastrojom awansu kulturalnego młodzieży, która chce wykazać swoją moc życiową, zatrzeć ślady stosunku poddańczego i bierności społecznej.
Wielkie miasta promieniują na prowincję przede wszystkim dlatego, że dostarczają szerokim masom demokratyzującego się społeczeństwa wzorów myślenia i postępowania, życia wewnętrznego i oblicza zewnętrznego, które uważa się za społecznie wyższe. Dawniej wzorów takich dostarczały dwory i życie ziemiaństwa. Teraz mieszczaństwo i inteligencja zawodowa ustala stereo typy, które kopiuje prowincja.
W miarę wzrastającej unifikacji kraju i związanej z nią chęci wzajemnego upodobnienia się obywateli, wytwarzają się również coraz bardziej jednolite ideały wyższości i „nienaganności” społecznej. Stolica zwycięża we współzawodnictwie z ośrodkami regionalnymi. Przede wszystkim dlatego, że ma najdalej sięgające środki rozpowszechnienia swojej kultury przez radio, czasopisma, książki, filmy krajowe.
Następnie dlatego, że najumiejętniej przerabia i dostosowuje imponujące v/ kraju naszym wzorce zagraniczne, zwłaszcza zachodnio europejskie i amerykańskie. Nadto i z tego powodu, że posiada najbogatszą stosunkowo skalę wzorców kulturalnych, łatwą dla naśladowania przez osoby na różnych szczeblach rozwoju intelektualnego. Wreszcie wzory warszawskie, z tej choćby przyczyny, że są stołecznymi, najsilniej wzmacniają samopoczucie tych, którzy je przejmują. Snobizm odgrywa tu doniosłą rolę. Wzory lokalne zsuwają się na drugi plan. Prowincja ogranicza się w wielu dziedzinach do powtarzania popularnych wzorców kultury dnia codziennego za stolicą.
Warszawa jest więc ośrodkiem promieniowania nie tylko w zakresie modnej odzieży, ale w dziedzinie wygłaszanych poglądów, programów ideii haseł, a zwłaszcza w zakresie drobnej monety kulturalnej dnia codziennego, której znaczenie nie bywa zazwyczaj dostatecznie doceniane, a mianowicie: anegdoty, plotki, żartu, lekkiej muzyki, piosenki. Ku Warszawie spogląda cala prowincja, poszukująca zarówno poważniejszej strawy intelektualnej, jak i rozrywki. Czy całkowicie spełnia swoją misję, to inna sprawa.
W poniżej zamieszczonych uwagach szczegółowych zaznaczę ważniejsze objawy koncentracji kulturalnej w stolicy, oraz oddziaływania Warszawy na prowincję. Ograniczę się z konieczności do tych wpływów, które dadzą się wymierzyć i oznaczyć, pomijając częstokroć trudniejsze do analizy oddziaływania mniej uchwytne, bardziej subtelne, często też bardziej istotne.
Przy obecnym stanie statystyki kulturalnej w kraju naszym da się oświetlić tylko niektóre zagadnienia i to w sposób bardzo schematyczny. Dopiero wówczas, gdy rozwiną się badania monograficzne poszczególnych zagadnień, będzie można powiedzieć nieco więcej o wielu sprawach pierwszorzędnego znaczenia, potraktowanych przeze mnie niejako na marginesie mimo, że miałem pełną świadomość wagi ujmowanych zagadnień. Poniższe rozważania stanowią przeto raczej garść „chwytów” w zakresie spraw dotychczas niemal zupełnie nieporuszanych.
Dla społeczeństwa, które posiada tak wielką liczbę swoich członków na obczyźnie, nie bez znaczenia pozostaje także promieniowanie stolicy na zagranicę. Promieniowanie to jest bardzo silne. W świadomości mas emigracyjnych, zwłaszcza drugiego pokolenia, urodzonego na obczyźnie, i posiadającego słabe tylko wyobrażenie o życiu w kraju, zarysowują się przede wszystkim trzy miasta-symbole: Kraków, jako pomnik tradycji historycznych, Gdynia, jako okno wybite na szeroki świat, i Warszawa — jako serce i mózg kraju. Warszawa jest punktem centralnym wszelkich wycieczek emigranckich.
Nie znaczy, bym miał dyskwalifikować naszą statystykę w tej dziedzinie. Poszukując materiałów do porównań z zagranicą, mogłem przekonać się, że statystyka polska odznacza się raczej stosunkowym bogactwem bieżących informacji w porównaniu z innymi krajami europejskimi, a nawet ze Stanami Zjednoczonymi. (…)
Powyższy tekst i ilustracje stanowią fragment książki: Warszawa jako stolica Polski; Stanisław Rychliński; Wydawnictwo biura ekonomicznego zarządu miejskiego W M. ST. Warszawie 1936.