Szybkie fury, interesujący mężczyźni, krajobrazy po horyzont. Tak w skrócie prezentuje się „Le mans 66” Jamesa Mangolda (odpowiedzialny m.in. za „Logan: Wolverine” czy „Przerwaną lekcję muzyki”).
To skrót największy i poniekąd niesprawiedliwy. Bo pomiędzy tymi hasłami rozpościera się ogrom filmowego dobra.
Świetni w swych rolach Matt Damon i Christian Bale (świetny zwłaszcza ten drugi) odgrywają historię, nomen omen, wyścigu pomiędzy ekipami Forda i Ferrari.
Brzmi jak coś, co zainteresować nie może osób niezainteresowanych kwestiami motoryzacyjnymi. Jest dokładnie odwrotnie. 2,5 godziny mija w emocjach i niepostrzeżnie.
Planując seans, warto uwzględniać repertuar kina IMAX.
fot. mat. prasowe